Pracując w hostelu spotykałem wiele osób, którzy mieli wykupione wycieczki na Antarktydę. Najczęściej wracali oni po dwóch tygodniach i nocowali kilka nocy. Z wieloma z nich miałem okazję rozmawiać o tym, jaka jest Antarktyda. Dla każdego była inna. Pamiętam jak jeden koleś bez wzruszenia oznajmił- „dużo śniegu i lodu a do tego zimno”. Inny pokazał mi filmik z dobrą imprezą, którą przeżył w trakcie wyprawy. Dla jednego z turystów było to tak wielkie przeżycie jak podróż na nową planetę.

Mnie urzekła Antarktyda swoim krystalicznym urokiem, byłem w miejscach nieskazitelnie czystych nigdy niedotkniętych przez człowieka. Promienieje ona swoją energią, brakuje mi słów, aby opisać to, co miałem okazję doświadczyć i zobaczyć. Antarktyda jest piękna sama w sobie. Jest to drugie miejsce w moim życiu gdzie czuje się tak wspaniale, że mógłbym zostać tam wieczność. Pamiętam jak cztery lata temu byłem w Body Gaya miasto w Indiach gdzie znajduje się drzewo, pod którym medytował budda. Pierwszego dnia, gdy przekroczyliśmy bramę świątyni powiedziałem do mojego przyjaciela „nie wiem jak Ty, ale ja zostaję tu cały dzień”. Czułem się wspaniale czerpiąc energię, która była eliksirem dla mojej duszy. Podobne doznania wzbudziła we mnie Antarktyda. Byłem na obszarach tego kontynentu tak cudownych i czystych energetycznie, że momentami doznawałem chwil jakbym się unosił w powietrzu. Bez wątpienia dla mnie Antarktyda jest miejscem gdzie zapiera dech w piersiach a wtedy powstaje chwila obecna.  Ta wyprawa była moim marzeniem a przerodziła się w podróż mistyczną dodając mi energii życiowej.

Nie zdołałbym być w tym miejscu gdybym nie pracował nad sobą. W momencie, gdy nauczyłem się doceniać to, co mam i być wdzięcznym, świat zewnętrzny zaczął się zmieniać, a nagrodą była podróż na Antarktydę. Nie ważne gdzie się jest i co się robi, gdy można zobaczyć piękno w nowym miejscu, gdy można zobaczyć piękno w drugiej osobie to znaczy, że można zobaczyć też piękno w samym sobie.