Nic w życiu nic nie zdarza się przez przypadek to słowo ludzie wymyślili, bo nie rozumieją, co się dzieje wokół nich. Wszystkie rzeczy, które się przytrafiają są skutkiem naszych pragnień. W dziwny sposób pojawiają się ludzie, którzy pomagają nam osiągnąć nasz sukces i tak też było ze mną.

Pierwszą osobą był Ryszard z Chile, poznałem go w Coyhaique, gdy nocowałem u znajomego z couchsurfingu (portal dla podróżujących).Przekazał mi on cenne informacje na temat miasta Calafate gdzie znajduje się lodowiec Perito Moreno. Cenny noclegów w tym mieście są bardzo wygórowane ze względu na to, że przyjeżdżają tu turyści z całego świata, jednak w samym centrum istnieje coś w rodzaju schroniska. Właścicielem jest gość o imieniu Vasco i udostępnia swój dom za darmo osobą podróżującym. Mając tą informacje nie martwiłem się, że wydam dużo pieniędzy na nocleg.
Kolejną spotkaną osobą była Klaudia z Francji. Łapałem stopa na drodze wylotowej. Zawsze staram się znaleźć najlepsze miejsce gdzie prawdopodobieństwo złapania okazji jest bardzo duże. Jednak nie tylko ja myślę w ten sposób i w tym samym miejscu pojawiła się Klaudia. Bardzo sympatyczna, a zarazem odważna kobieta, bo podróżuje sama po Ameryce Południowej. Niby konkurencja w łapaniu stopa, ale w świecie podróżników każdy nawzajem sobie pomaga. Szybko się zaprzyjaźniamy. Koszt wejścia do Parku gdzie znajduję się lodowiec Perito Moreno kosztuje 260 peso argentyńskich jest to równowartość około 25 dolarów. Klaudia miała kopię zaświadczenia, że jest studentką biologii na uniwersytecie Santa Fe w Argentynie i dzięki temu zwiedzanie wynosiło 30 peso, czyli około 2,5 dolara. Trochę byłem zdziwiony, czy to na pewno przejdzie, bo było to ksero, a nie oryginał z zostawionym miejscem na wpisanie danych, a po drugie zaświadczenie było nie aktualne, bo termin ważności upłynął miesiąc temu.
Trzecią osobą był Filipe, który podwoził mnie i Andreę z Rio Gallegos do Calafate. Przez całą podróż piliśmy yerbę i rozmawialiśmy na wszelakie tematy. W zasadzie to bardziej Andrea prowadziła konwersację niż ja. W każdym bądź razie tak nas polubił, że zaproponował nocleg u siebie na mieszkaniu. Tego samego dnia Filipe musiał jechać dalej zostawiając nas ze swoim pracownikiem Gonzalem. Na koniec dodał, że ceny autobusów do parku są bardzo drogie i zasugerował żebyśmy poczekali na niego trzy dni i razem pojedziemy jego samochodem zobaczyć lodowiec Perito Moreno. Nie wiem skąd on się wziął, zapytałem tylko, czy jest aniołem i czy mieszka w niebie. Zadomowiliśmy się trochę dłużej, Andrea została dziesięć dni, a w moim przypadku zapowiada się dłuższy pobyt, bo podjąłem się pracy u niego. Pojechaliśmy wszyscy razem zobaczyć lodowiec Perito Moreno, Filipe zapłacił za nasze bilety, które były stosunkowo tanie, bo wykorzystaliśmy certyfikaty. Można by powiedzieć, że za darmo zobaczyłem największy glaciar (lodowiec) w Ameryce Południowej. Nadszedł czas oblać ten sukces, poprosiłem w barze o lód z Perito Moreno. Dostałem cały kubek. Zapytałem, ile płacę? Sprzedawca pokazał palcem na duży słoik z napiwkami. Wrzuciłem do środka dziesięć peso, czyli równowartość dolara.

lodowiec Perito Moreno

Jeśli czegoś naprawdę się chce to wszechświat pomaga w realizacji. Ja zyskałem więcej niż oczekiwałem. Oprócz tego, że zaoszczędziłem to dostałem pracę i będę mógł dalej realizować swoją podróż. Lodowiec to tylko cześć, którą można podziwiać obserwując go z tarasu widokowego. Ten ogromny jęzor ma trzysta kilometrów. Podobnie jest z moimi marzeniami to początek tego, co kryje się we mnie. Moim największym pragnieniem od wielu lat jest odnaleźć swoją drugą połowę i dlatego tu jestem. Moja intuicja prowadzi mnie do niej i to był decydujący powód żeby tu przyjechać. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, wiem tylko, że mam jechać na północ. Jeśli z jakiś niewyjaśnionych powodów nie uda mi się, to i tak będę szczęśliwy, że spróbowałem, że miałem na tyle odwagi, że mogłem się tym podzielić z Tobą i że ta podróż jest życiową transformacją.