Po sześciu miesiącach udało mi się znaleźć łódkę, płynę na Antarktydę. Gaza poznałem jakiś czas temu, ale skumplowaliśmy się niedawno. Miał problem z żaglem (fokiem), który mu się całkowicie popruł. Chciał kupić nowy, ale w Argentynie to nie jest takie łatwe.  Zaproponowałem mu umowę, że jak znajdę żagiel to płyniemy na Antarktydę. Następnego dnia poszedłem do drugiego portu. Strzał w dziesiątkę pierwsza łódka i trafił się żagiel. Problem był tylko z mocowaniem do rolerfoka. Po konsultacji z żeglarzami, dostałem informację, że możemy podmienić ta część ze starego żagla. Gazowi się spodobał pomysł. Oczywiście było trochę niespodzianek. Tapicer, który, wymieniał fragment wyciął mocowania do szotów (lin). Trzykrotnie poprawiał robotę, przez co czas się przeciągnął maksymalnie. Było trochę stresu, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Jest to moja nagroda za konsekwentne darzenie do celu i wytrwałość. Cieszę się bardzo, bo zaczyna się druga faza w realizacji marzenia. Wypływam na Antarktydę. Żegnam Ushuaie i przede mną dalsza droga. Musimy przepłynąć ocean będzie nam dane zmagać się z falami i zimnem.  Jakby powiedział to mój kolega „Hey Przygodo”