Zawsze się zastanawiałem jak to jest na oceanie, gdy się żegluje przez kilka tygodni. Myślałem, że jest to nudne, bo ciągle to samo. Ostatni miesiąc spędziłem na jachcie.  Teraz wiem jak to jest być po środku czegoś wielkiego. W samym sercu oceanu, obcować z nim i zachwycać się jego pięknem. Może się to wydawać dziwne, ale przez ten czas, gdy podróżowałem za każdym razem ocean pokazywał mi inne oblicze. Czułem się jakbym oglądał codziennie nowy film siedząc w kokpicie popijając ciepłą herbatę. Zachwycałem się jego naturą. Jednego dnia były fale, które dochodziły nawet do ośmiu metrów było to niesamowite widząc, jaką potęgę ma on w sobie. Woda się piętrzyła na grzbietach fal, aby później móc z całym impetem swojej siły nadać nam prędkość. Niczym jak surfer nasz jacht płynął po falach. Następnego dnia był całkowity spokój prawie w ogóle nie było wiatru można było odpocząć łapiąc do tego promienie słońca.  Tego dnia kąpałem się w oceanie woda 16 stopni. Rześko, ale warto było zanurzyć się w jego głębinie. Innym razem żeglowałem w nocy, podczas której mgła otoczyła jacht. Miałem rozwinięty spinaker (specjalny rodzaj żagla) Było to ciekawe doświadczenie widząc gigantyczny żagiel, który przecierał nowy szlak. Płynąłem w totalnej ciszy, gęsta mgła dodawała tajemniczości wprawiając mnie w ekscytacje. Widoczność ograniczona do tego stopnia, że widziałem tylko dziób statku. Na krótki moment wpłynąłem w obszar gdzie mgła ustąpiła i wtedy ukazał się księżyc, który był w pełni. Rozświetlił wodę oceanu, piękno, które było mi dane zobaczyć zostanie w mojej głowie do końca życia.

Czas spędzony na morzu wyciszył moje emocje. Poczułem prawdziwą ciszę w moim wnętrzu. Odcięty od świata zewnętrznego zagłębiłem się w sobie. Potrafiłem tak spędzić kilka godzin czując powiew wiatru i być szczęśliwym, że podróżuje w głąb siebie.