W Rapid City byłem świadkiem wydarzenia o nazwie Expo (Spotkanie kulturowe), podczas którego studenci, prezentowali zasoby swoich ojczystych krajów. Był to ostatni punkt mojej wyprawy, podsumowanie USA w jednym budynku. Każda osoba z innego zakątka świata, chodząca do tej samej szkoły. W tym dniu można było spróbować kuchni z całego świata. Poznać ludzi różnych narodowości, dowiedzieć się, gdzie warto jechać, czego spróbować. Zetknąć się z historią i kulturą. Byli nawet przedstawiciele Niemiec, pochodzący z Rosji, na stałe mieszkający w USA. To dopiero spotkanie kulturowe.

W Los Angeles nocowałem u gospodarza o imieniu Shamari. Zakręcony koleś, spędził pięć miesięcy w Niemczech. Jego marzeniem jest mieszkać w Berlinie. Starał się o stały pobyt, ale nie udało się. Opowiadał, jacy wspaniali ludzie mieszkają w tym mieście. Młode osoby osiedlają się tu na stałe, dostają duże dodatki socjalne. Integracja międzynarodowa jest tak duża, że wszyscy mówią po angielsku. Świat się otworzył na emigrantów przez ostatnie lata, widać to w dużych miastach gdzie słychać coraz więcej obcokrajowców mieszkających na stałe.

Społeczeństwo mieszkające w Stanach Zjednoczonych jest tolerancyjne, ich korzenie wywodzą się z rożnych narodowości. W tym magicznym kraju ludzie czują się równi i pełni swobody. Zrozumiałem tu, czym jest akceptacja. Jak rozmawiać z kimś, nie oceniając go za pochodzenie, być na tym samym poziomie, które jest na wysokości serca, gdzie każdy osoba jest taka sama.