Pierwsze wrażenie Argentyna zrobiła na mnie zanim wylądowałem w Buenos Aries. W samolocie siedziałem obok rodowitego obywatela, który zdążył mi przekazać kilka dobrych rad. Na uwagę zasługuje wymiana waluty. Byłem świadom, że istnieje coś takiego jak czarny rynek, ale nie zdawałem sobie sprawy jak to działa. Wyobrażałem sobie Polskiego cinkciarza z lat osiemdziesiątych w mokasynach i z plikiem pieniędzy. Pamiętam jak w jakimś filmie widziałem akcję wymiany waluty przez cudzoziemca. Prosty trik z przeliczeniem pieniędzy kosztował utratę wszystkiego. W Argentynie wymianę można dokonać w kantorze gdzie średnio za jedno euro płacą dziesięć peso. Drugą opcją jest wymiana u ludzi, którzy chcą nabyć obcą walutą (czarny rynek). Aktualną cenę można sprawdzić na Internecie wpisując w wyszukiwarce blue dolar. Obecnie kurs peso jest mało stabilny jak Roller Coaster przesuwa się w górę i w dół. Siła nabywcza jest dość duża, ponieważ kupujących jest wielu. Średnio za jedno euro wypłacają piętnaście peso. Różnica między oboma rynkami jest znacząca, bo aż trzydzieści procent. Mając tą wiedzę zdawałem sobie sprawę, aby wymienić jak najmniejszą ilość gotówki na lotnisku. Miałem trochę szczęścia, bo mój współtowarzysz podróży wspomógł mnie wymieniając kilkadziesiąt euro. Zadowolony z udanej transakcji lądując w stolicy Argentyny czułem się pewnie. W Buenos Aries miałem transfer do Mendozy po wylądowaniu zapytałem pracownika lotniska pokazując mu kartę pokładową czy mam podążać za ludźmi do odprawy czy może iść w kierunku transferu. Trochę się zdziwiłem jak oznajmił , że kolejny lot mam z innego lotniska, które znajduje się na końcu miasta. Kolejne zderzenie z Argentyną.

Szczęście mnie nie opuściło, bo na to wszystko mój przyjaciel (Amigo) oznajmił, że jedzie w tym kierunku i mogę się z nim zabrać. Wypiliśmy jeszcze razem kawę, wymieniliśmy się adresami mailowymi i na koniec zaoferował pomoc swojego przyjaciela, który mieszka w Mendozie.

Ciąg dalszy blue dolara…

Gdy już dotarłem do miejsca docelowego, gospodarz, u którego pracuję oznajmił, że połowa pieniędzy w Argentynie jest podrobiona. Dwa banknoty o tym samym nominale potrafią się różnić od siebie bardzo znacząco. Po sprawdzeniu moich okazało się, że wszystkie są fałszywe. Na szczęście mało, kto zwraca na to uwagę i w obiegu są za równo te dobre jak i te złe. Podsumowując wszystko z pierwszego dnia: wkroczyłem do nowego świata, który znacząco się różni od krajów Unii Europejskiej.